sobota, 17 stycznia 2015

Kilometrówki i dziewczynki

Wygląda na to, że sędziowie mogą zastrajkować. Kto wie, może nawet zamkną sale rozpraw i swoje gabinety, podobnie jak niedawno zrobili to lekarze. Z czego pewnie wielu delikwentów, sądowych klientów - w przeciwieństwie do pacjentów - ucieszy się bardzo.
Oto bowiem rząd od 1 stycznia zabrał sędziom z sądów rejonowych dopłaty za dojazdy do pracy. Dotąd dostawali 60 groszy za każdy przejechany kilometr. Sędziowie protestują wyciągając takie oto argumenty: - Mamy się przesiąść do autobusów? Mamy podróżować razem z tymi, których skazujemy? – oburzają się.
Zapewne powinni mieć też oddzielne sklepy, restauracje, kina, itd. – aby nie stykać się z tymi, których skazują?
Tymczasem żalą się na swój podły los, że skarb państwa nie zapewnia im darmowych mieszkań, hoteli, diet oraz bezpłatnej komunikacji. A oni przecież do tego wszystkiego spłacają kredyty hipoteczne, a państwo nie dokłada im nawet do rachunków za prąd, ani nie zapewnia pracy małżonkom. Co gorsza, nie mają  zagwarantowane, że ich dzieci dostaną się bez egzaminów na dowolnie wybrane studia.
Po prostu niebywały  skandal!
Ktoś tu chyba pomylił wymiar sprawiedliwości z rodzinnym biznesem? Wygląda na to, że ta grupa zawodowa nie ma bladego pojęcia, jak żyją zwykli ludzie. I na dodatek chyba próbują żerować na  ich podatkach?
Warto pamiętać, że sędzia w sądzie rejonowym, czyli na początku swojej kariery, zarabia przeciętnie 10 410 złotych brutto. Do tego od wynagrodzeń sędziów nie odprowadza się składek na ubezpieczenie społeczne, co powoduje, że ich rzeczywista wypłata jest wyższa od wypłaty innego pracownika zarabiającego brutto tę samą kwotę.
Mało? Na paliwo nie wystarczy? A może potrzeba dorzucić także na inne potrzeby i przyjemności?
Kilka tygodni ujawniono rozmowę telefoniczną dwóch sędziów  (nagraną przez CBA w związku z tzw. aferą korupcyjną w Sądzie Najwyższym). Bogusław M. - sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego w stanie spoczynku, rozmawiał z Henrykiem P. - sędzią Sądu Najwyższego. Panowie negocjują, co ma znaleźć się w skardze kasacyjnej,  aby to skutkowało „życzliwością” i przyjęciem tejże skargi. W tle są gigantyczne pieniądze. Następnie rozmawiają o „dziewczynkach”, gdyż jak przyznaje sędzia Bogusław M. służy to jego „zdrowotności”: - No, jak to lubię. No jejku. Ty wiesz, jak ja się dobrze czuję później. Cały tydzień mam dobry.
- No pewnie. Taki, kurwa, byk rozpłodowy, jak ty. Jakbyś zaniechał tych praktyk, to krzywdę… Pan Bóg by się gniewał na ciebie. Pamiętaj – wtóruje mu sędzia Henryk P.
Obawiam się jednak, że w tej  tragicznej dla sędziów sytuacji finansowej - do jakiej doprowadziło  państwo – wkrótce nie tylko na paliwo zabraknie, ale i na dziewczynki.
Janusz Szostak

Powyższy felieton jest krytyką prasową i subiektywną oceną wydarzeń przez autora.


Podziel się tym postem

2 komentarze:

Pelargonia pisze...

Witaj R.,

A dlaczego wysoki sąd nie przesiądzie się na rowery? Czy dlatego, że nie chce obcować z pedałami?

Pozdrawiam serdecznie

Rzepka pisze...

Witaj E.,

musieliby jeździć rowerami na dziewczynki...;)

Pozdrawiam serdecznie

 
Copyright © 2014 Pejzaż Horyzontalny | Rzepka • All Rights Reserved.
Template Design by BTDesigner • Powered by Blogger
back to top