wtorek, 21 lipca 2015

Mastrubacja przedszkolaków

Presja na wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół, a nawet przedszkoli, ma za nic granice rozsądku. Co jakiś czas osobnicy o jawnie pedofilskiej psychice domagają się, aby np. w ramach wychowania seksualnego „dzieci masturbowały się podczas leżakowania".
Wanda Nowicka, która jest wicemarszałkiem sejmu, twierdzi np., że założeniem tak pojmowanej edukacji seksualnej jest to, że wiedza musi wyprzedzać doświadczenia: „Zanim wtargnie się na jezdnię, trzeba wiedzieć, czym jest czerwone światło” - wyciąga taki argument posłanka. Ile razy dziennie - w wieku np. 5 lat – dziecko będzie miało do czynienia z czerwonym światłem, a ile z seksem?
Nowickiej wtóruje Magdalena Środa, który uważa, że takie seks szkolenia przedszkolaków są niezbędne, aby rozpoznawały co to jest „zły dotyk”.
W związku z tymi pomysłami, zapewne lekturą obowiązkową dla przedszkolaków będzie „Hustler”, a na dobranockę będą oglądać ostrego pornola, aby upewnić się, co to jest ten „zły dotyk”.
Dziewczynki od maleńkiego trzeba uczyć, czym jest aborcja. A gdy dziadek zdenerwuje wnuka, dobrze aby mały wiedział, co to jest eutanazja.
Ale dlaczego czekać z tym wszystkim do przedszkola? Już w żłobku wbijmy dzieciakom do głów, co do jest zoofilia, choroby weneryczne, AIDS oraz jak skutecznie zarazić się tym wszystkim hurtowo. W końcu dziecko musi mieć w przedszkolu jakieś podstawy.
Może też od razu nauczmy czterolatka, jak rozpoznawać materiały wybuchowe, wyszkolmy go w sztukach walki, nauczmy bezbłędnie rozpoznawać i klasyfikować narkotyki. Przeprowadźmy też szkolenie w zakresie stosowania i interpretacji kodeksów karnego i cywilnego. Gdy nasze dziecko rozpocznie naukę w szkole podstawowej, będzie miało jak znalazł. W wieku 10 lat skutecznie wyręczy policjanta, prokuratora i sędziego – razem wziętych. Mając 12 lat będzie w stanie bronić ojczyzny w elitarnych jednostkach specjalnych. Zaś w wieku 18 lat trafi na oddział zamknięty szpital psychiatrycznego, albo palnie sobie w łeb z granatnika, w który go pani poseł Nowicka zaopatrzy na wypadek, gdyby popełnił jakiś błąd i w dzieciństwie nie rozpoznał „złego dotyku” swojego ojca całującego go w czoło na dobranoc.
Politycy - puknijcie się w czoło!
Cyprian Gniazdo





Tekst i dymek: sochaczewianin.pl
więcej...

Komu bombę komu, bo idę do domu

Na świecie znów wzrosło zagrożenie terroryzmem. W różnych miejscach na Ziemi z rąk zamachowców ginie ostatnio po kilkadziesiąt osób. A w Polsce Najwyższa Izba Kontroli opublikowała  raport, z którego wynika, iż policja nie ma kontroli nad wytwarzaniem, przechowywaniem i transportem materiałów wybuchowych. Grozi to tym, że mogą one trafić w ręce zarówno rodzimych gangów, jak i na przykład różnej maści terrorystów. Ponoć w Polsce łatwiej teraz legalnie  o materiały wybuchowe niż o pozwolenie na broń.
Oczywiście, że nasz kraj, to nie Tunezja, Egipt, czy Francja i do najbardziej narażonych na zamachy bombowe lub też inne ataki terrorystyczne nie należy. Ale też nie jesteśmy krajem, w którym w czasach pokojowych bomby w ogóle nie wybuchały. Przypomnijmy sobie choćby burzliwe lata 90. ubiegłego stulecia, kiedy to Polska weszła w okres transformacji i policja nie radziła sobie z szalejącą przestępczością. Podkładanie bomb było wówczas jedną z form walki w trwającej niemal nieustannie wojnie gangów. Nie było tygodnia, a już na pewno miesiąca, bez eksplozji w jakimś samochodzie, knajpie, czy budynku.
Byłem wtedy reporterem "Expressu Wieczornego" i pamiętam dwa najbardziej spektakularne zamachy bombowe na gangsterów, dokonane w stolicy oraz w podwarszawskich Markach. W pierwszym, w kamienicy przy ul. Ostrobramskiej, powieszona na klamce bomba miała zabić, lecz jedynie zraniła Zygmunta R. pseudonim "Bolo". Eksplozja zniszczyła trzy piętra budynku. Mniej szczęścia miał Czesław K. ps. "Cerber". Wybuch bomby na posesji w Markach rozerwał na strzępy zarówno jego, jak i towarzyszącego mu wtedy legendarnego bandytę z czasów PRL, Jerzego Maliszewskiego.
Pół biedy jeśli w zamachach bombowych giną gangsterzy, którzy te bomby wzajemnie sobie podkładają. Ale co wtedy, kiedy na skutek obecnie ujawnionych przez NIK zaniedbań państwa, zaczną ginąć niewinni ludzie? Jeśli taka niebezpieczna broń trafi w ręce terrorystów?
 Raport NIK jest bezlitosny i nie zostawia na policji i urzędnikach MSW suchej nitki. Zdaniem kontrolerów w Polsce nie wdrożono na czas przepisów umożliwiających elektroniczny system monitoringu materiałów wybuchowych. Nie było należytego nadzoru policji nad ich transportem, wożono je przez centra miast stwarzając tym samym zagrożenie. Poza kontrolą odpowiednich ministerstw były firmy wytwarzające i rozprowadzające te groźne substancje. NIK podejrzewa też, że mogło dojść do korupcji przy wydawaniu koncesji na działalność związaną z materiałami wybuchowymi.
Władze wielokrotnie, przy każdej okazji zapewniają, że Polska jest krajem bezpiecznym. Nie wątpię, że same tak się czują. Kiedy premier zapałała miłością do podróży koleją, oficerowie BOR uwijali się jak w ukropie sprawdzając pod względem bezpieczeństwa wszystkie składy pociągów, dworce i perony...
Radosław Rzepka

Felieton pochodzi z najnowszego wydania magazynu REPORTER

więcej...

Pogromca burz z Biedronki


Ewa Kopacz - niczym żubr z reklamy (Kolej Na Żubra) - poszła w Polskę. I co? Okazuje się, że mamy bardzo zaradną panią premier. Potrafi wsiąść do pociągu, przejechać kilka stacji, zamówić coś do jedzenia w „Warsie”, a być może jest nawet w stanie samodzielnie kupić bilet.
Kto wie, może niedługo wszyscy bossowie Platformy Obywatelskiej nabędą podobnych umiejętności? Mogą być im one przydatne, gdy stracą dostęp do służbowych limuzyn. Na razie szlak przeciera Ewa Kopacz, która wskazała swoim partyjnym kamratom także alternatywną dietę wobec ośmiorniczek, sushi, carpaccio i kawioru: - Trzeba przyznać, że w „Biedronce” warzywa są super – wypaliła w najlepszym czasie antenowym. I tak oto premier Polski została ambasadorem „Biedronki”.
Być może to pod jej wpływem część działaczy PO porzuciła knajpę „Sowa i Przyjaciele” dla „Biedronki” właśnie: - Jakbyśmy się czepiali tak tych ośmiorniczek, to jakbyśmy weszli to „Biedronki”, to naprawdę proszę mi wierzyć, że za 13 złotych, bo ostatnio sprawdzałem – wyznał Michał Jaros z wrocławskiej PO.
Można tanio? Można! Nie trzeba od razu wywalać na kolację z publicznej kasy 1352 złote – niczym Sikorski z Rostowskim. Wiele wskazuje na to, że portugalska sieć dyskontów może okazać się nową ścieżką kariery dla działaczy PO. Ponoć Stefan Niesiołowski złożył już swoje CV do działu marketingu i promocji a wraz z nim hasło promocyjne, które jesienią ma pojawić się na bilbordach: „Najlepszy szczaw i mirabelki tylko z Biedronki”.
Jednak nie samym szczawiem człowiek żyje. Czasami chciałoby się zjeść także kaszanki. Tak, jak pani premier, która podczas przedwyborczego błąkania się po kraju trafiła na Święto Zalewajki w Buczko koło Brzezin. A tam, jak nazwa imprezy wskazuje, główne danie menu, to kaszanka.
- Chciałam kaszankę, ale zabrakło  – wyznała Kopacz ze smutną miną, przeżuwając słodką bułkę wyciągniętą z torebki.
- Strażacy zgłodnieli, to ją wymietli! - krzyknął ktoś z tłumu. I ja się nie dziwię, od pięciu lat chłopaki podwyżki nie widzieli, to i wymietli. Niektórzy to może nawet nie pamiętają, jak słodka bułka smakuje. Ostatecznie, jeśli premier była bardzo głodna, to mogła sobie zamówić pizzę z dostawą przez BOR, jak jej kolega Radosław Sikorski.
Żeby nie było, że Ewa Kopacz zajmuje się tylko konsumpcją, warto zwrócić uwagę na jej ostatnią inicjatywę. Premier bowiem postanowiła zająć się nawałnicami, burzami i trąbami powietrznymi. Orzekła, że to z winy PiS i Jarosława Kaczyńskiego, nawiedzają nas te wszystkie nieszczęścia. I w trybie pilnym nakazała im (nawałnicom itp.) opuścić Polskę. Nakaz wchodzi w życie z chwilą ogłoszenia, a więc w tej właśnie chwili.
Leo

Tekst i dymek: sochaczewianin.pl


więcej...

Kupa państwowych kamieni

Zrobiła się okropna afera z dopalaczami, które to przecież jakiś czas temu Donald Tusk „zlikwidował”. Pamiętają Państwo ten medialny zachwyt? A afera zrobiła się dlatego, że liczby ofiar tych trucizn nie da się już medialnie ukrywać. Codziennie jakieś dziecko trafia do szpitala, a handlarze tą śmiercią bezkarnie prowadzą swój proceder.
Pamiętam czasy, gdy Polska zalana była nielegalnym alkoholem i papierosami. Wszyscy dokładnie wiedzieli, jaki jest mechanizm przemytu, kto tym steruje, kto nim handluje, a przez wiele lat udawało się przestępcom wprowadzać go na rynek i zarabiać krocie. Oczywiście, nic by się nie udało bez parasola ochronnego, jaki dawały stosowne przepisy. A kto uchwala przepisy? Zawsze większość.
Dlatego śmiać mi się chce, gdy słyszę polityków znów odgrażających się, że zlikwidują dopalacze, gdy tymczasem niemal na każdej ulicy handel nimi kwitnie. Wykorzystywane są nawet stare kioski „Ruchu”.
Dzieje się tak dlatego, że w Polsce nadal funkcjonują przepisy rodem z komuny, w których  prawo własności ma się za nic, prawa jednostki ma się za nic. Gdy ktoś w obronie rodziny zabije bandytę, trafia do aresztu. I siedzi wiele lat! A gangsterzy mają pieniądze, aby brać najlepszych adwokatów i śmiać się nam w twarz.
Cytując klasyka, faktycznie już tylko kamieni kupa została z państwa!
Tomasz Połeć

więcej...

poniedziałek, 20 lipca 2015

Zegarki to ich specjalność

To było do przewidzenia. Kolejne śledztwo w sprawie ważnego polityka Platformy Obywatelskiej zostało umorzone przez prokuraturę. Tym razem „nietykalnym” okazał się Michał Kamiński.
Sprawa dotyczyła zegarka za 37 tysięcy złotych, którego Kamiński nie wpisał do swojego oświadczenia. W podobnym przypadku sąd uznał winnym Sławomira Nowaka, także z PO. Chociaż ten tłumaczył, że zegarek dostał od żony. Ale widać, żona żonie nierówna.
Tym razem prokuratura okazała się bardziej wyrozumiała - dla bliskiego współpracownika premier Kopacz - i umorzyła śledztwo.
Polityk, który zatoczył koło od Rydzyka do Michnika, znany jest z zamiłowania do kosztownych gadżetów i biżuterii. Kilkanaście dni temu, gdy towarzyszył Ewie Kopacz w lustracji dworców kolejowych, miał na szyi złoty łańcuch (zwany kietą) z ogniwem 10 mm i krzyżem jerozolimskim w skali 10:1. Wyglądał niczym król Cyganów. Pewnie dla odmiany był to prezent od babci.
Polityk tłumaczył śledczym, że nie miał świadomości, ile wart jest jego zegarek Paul Picot, gdyż był to podarunek od żony. A on się na zegarkach nie zna, chociaż ma jeszcze 3 - równie kosztowne. Prokuratura przyjęła tę wersję bez najmniejszych zastrzeżeń. Tymczasem żona Kamińskiego musiałaby wydać swoje roczne zarobki na taki zakup. Ma gest kobieta!
Prokuratura śledztwo umorzyła po wnikliwym przesłuchaniu.
- Skąd pan ma zegarek?
- Od żony
- A żona skąd wzięła?
- Ja jej dałem.
- A pan skąd wziął?
- No mówię, od żony.
I ja w to wszystko wierzę, bo dobre żony oczywiście się zdarzają (takie co kupują zegarki za 37 koła). A przyjaciel pani premier oczywiście nie mógł wiedzieć, że zegarek jest wart 37 tysięcy złotych, a nie został kupiony na odpuście w Łomży.
Szczerze mówiąc, gdyby mi żona sprezentowała taki zegarek, też by mi do łba nie przyszło, że dała za niego 37 koła. Przysięgam! 
Leo 

Tekst i dymek: sochaczewianin.pl


więcej...

środa, 8 lipca 2015

Książka o prezydencie Andrzeju Dudzie

Postać nowego prezydenta Polski Andrzeja Dudy wzbudza ogromne zainteresowanie wśród Polaków. Książka ukazuje rodzinne i duchowe korzenie Prezydenta, jego poglądy i zainteresowania. Zamieszczone teksty pozwalają lepiej poznać tę obecnie najważniejszą osobę w naszym państwie. Ilustrowana czarno-białymi fotografiami.



Do dorobku II Rzeczypospolitej odwołałem się podczas swojego przemówienia na konwencji wyborczej. To nie były puste słowa. Dla mnie jest synonimem polskiego sukcesu mimo niezwykle trudnych okoliczności. Nieistniejąca przez ponad wiek Rzeczpospolita nie tylko odzyskała wolność, ale w ciągu dwóch dekad scaliła się w jedno państwo i powiększała swój dobrobyt. A przecież po drodze była wojna z nawałą bolszewicką, były bardzo zacięte spory polityczne, konflikty narodowościowe, a mimo tych przeciwności naszym przodkom udało się budować, tworzyć, a nie wygaszać i likwidować.
Marzę o tym, byśmy odnaleźli w sobie taką wolę umacniania potencjału naszego kraju, jaką mieli Polacy z II RP.

(Andrzej Duda, fragment książki)


Opis książki i okładka - Wydawnictwo M
więcej...

wtorek, 7 lipca 2015

Porno i duszno w koalicji


Lato w pełni, żniwa coraz bliżej a wraz z nimi tak zwany sezon ogórkowy, który jest przekleństwem dziennikarzy. Bo o czym tu pisać? Skoro (trawestując Kazika): wyjechali na wakacje wszyscy nasi ulubieńcy!
Na szczęście są jeszcze politycy, a na nich zawsze można liczyć, nawet upalnym latem. A może zwłaszcza wówczas.
Oto Henryk Kmiecik, poseł PSL, z sejmowej mównicy oskarżył działaczkę PO o udział w pornograficznych filmach: - To ta sama osoba, która mówi o sobie, że posiada wysokie morale, a zasłynęła jako aktoreczka filmów erotyczno-pornograficznych, która była wielokrotnie notowana przez policję za czyny nieobyczajne, gorszące osoby starsze i dzieci – wytykał bez ogródek ludowiec i dodał - Przyznała, że jej filmy erotyczno-pornograficzne były nagrywane za jej zgodą, jej kamerą i są jej własnością.
Jak się okazuje chodzi o Ewę K., która jest burmistrzem niewielkiego miasteczka w województwie dolnośląskim. Podczas ostatnich wyborów samorządowych była ona rekomendowana przez samą Ewę Kopacz: „Będzie najlepszym waszym wyborem. Zaufajcie jej. Ja jej zaufałam”.
Pani premier pewnie wie, co mówi i na kogo stawia, gdyż jej partia ma spory dorobek w pornograficzno - erotycznych igraszkach, co solidnie udokumentowali kelnerzy z knajpy „Sowa i Przyjaciele”.
I być może poseł Kmiecik jest ostatnim sprawiedliwym, walczącym o moralność w szeregach koalicji rządzącej, ze szczególnym uwzględnieniem Platformy Obywatelskiej: - Jestem ciekaw, czy pani premier teraz szybko przetnie ten wrzód na ciele Platformy? – pytał w Sejmie i nie pozostawiał sam sobie złudzeń - Chyba że stanie się tak samo, jak w przypadku Iwony K., prezes Kamiennogórskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Gdy powiedziałem pani premier o przetargu na samochód służbowy z tylną rozkładaną kanapą, mającą chyba służyć pozyskiwaniu inwestorów dla strefy – tu konsekwencji bowiem nie było.
Żeby jednak nie wyszło, że tylko w PO lubią sobie poświntuszyć. Trzeba zauważyć, że działacze PSL też nie pozostają w tyle. Wygląda jednak na to, że niektórzy z nich wolą seks wirtualny od zdrowego, chłopskiego chędożenia.
Oto pierwszy z brzegu przykład. Artur H. - działacz PSL i dyrektor z Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie - w marcu tego roku był służbowo w Korei Południowej. I podczas krótkiego pobytu w Azji nabił telefonicznych połączeń za 16 tysięcy złotych. Po urzędzie krążą teraz plotki, że rachunek był wysoki, ponieważ urzędnik ściągał w Korei filmy pornograficzne. On sam temu gorliwie zaprzecza. Ale mało kto chce wierzyć w jego zapewnienia: – Korzystanie przeze mnie z Internetu, było związane tylko i wyłącznie z moją pracą.
To jaki on tam ma zakres obowiązków? Filmy dla dorosłych recenzuje? Czy może wyszukuje nowe pozycje dla wyzwolonej seksualnie koalicji?
W każdym razie lato zapowiada się gorące, a w koalicji nawet duszne - od wzajemnych oskarżeń.
I tak oto, dzięki rządzącym, mamy od roku nieustającego Big Brothera, transmitowanego on line, na wszystkich dostępnych kanałach. Teraz to już chyba nikogo nic nie zdziwi.
I być może o to w tym chodzi.
Leo

więcej...

Odmęty tolerancji

W jednej z niemieckich szkół, zabroniono uczennicom przychodzenia w wydekoltowanych bluzkach, ponieważ może to zranić uczucia religijne imigrantów z Syrii, których ośrodek zlokalizowano w sąsiedztwie. Jak podano, frywolny strój „może zdenerwować uchodźców”!
W ostatnim czasie bardzo głośno jest o uchodźcach z krajów objętych wojną religijną. Rozumiem doskonale, że ludzie chcą ratować swoje życie i uciekają. Obowiązkiem zaś krajów bogatszych, jeszcze nie objętych wojną, jest udzielić schronienia i wsparcia. Ale zachowajmy zdrowy rozsądek, błagam! To nie my przychodzimy do nich, tylko oni do nas. To kto ma się dostosować do norm panujących w kraju udzielającym schronienia? No raczej goście.
Niestety ta sytuacja to kolejny dowód na kompletną degrengoladę Unii Europejskiej, która obecnie wszelkimi sposobami chce utracić swą tożsamość. Pierwsze słyszę, żeby to gość narzucał gospodarzowi zasady współżycia. A poza tym, jak imigrantom przeszkadza sposób życia Europejczyków, to siłą nikt ich zatrzymywać nie będzie. Droga wolna – mogą wracać do Syrii czy gdzie tam chcą.
Po co mi goście, którzy nie szanują moich zasad!
Tomasz Połeć





ilustracja: ndie.pl
więcej...
 
Copyright © 2014 Pejzaż Horyzontalny | Rzepka • All Rights Reserved.
Template Design by BTDesigner • Powered by Blogger
back to top