Swego czasu gwiazdor filmowy, Hugh Grand nakryty został w Hollywood podczas uprawiania seksu z prostytutką w samochodzie. Aktor trafił do aresztu, a następnie objęty został dwuletnim nadzorem sądowym, zapłacił też 1,2 tysiąca dolarów grzywny. W Polsce sprawcy podobnych czynów w praktyce karani są najczęściej kilkusetzłotowymi mandatami. I niech mi teraz jakiś postępowiec powie, że jesteśmy zaściankiem…
Miewali w przeszłości problemy z seksem znani artyści, miewali politycy z pierwszych stron gazet, mają je również samorządowcy. Czy Hugh Grand jest ulubionym aktorem burmistrza podwarszawskiego Błonia – tego nie wiem. Wiadomo jednak, że tuż przed wyborami samorządowymi stał się on bohaterem najgłośniejszego skandalu obyczajowego w naszym kraju. W bulwarówce i Internecie pojawiły się zdjęcia ukazujące burmistrza oddającego się erotycznym igraszkom z 21-letnią panną w zaparkowanym pod lasem służbowym aucie. Burmistrz jest żonaty i ma czwórkę dzieci, zaś dziewczyna z którą romansował, w towarzystwie mówiła do niego „dziadku”.
Samorządowiec, to ktoś taki, kto bez wątpienia powinien być bliżej ludzi. Niestety, niektórzy najwyraźniej pojmują tę zasadę zbyt dosłownie.
Przy okazji tego skandalu przypomniałem sobie historię sprzed kilku lat, której bohaterem był ówczesny wiceburmistrz Lęborka, w woj. pomorskim. Ten z kolei postawił na innowacyjność uprawiając cyberseks. Po prostu umawiał się z młodymi kobietami na wirtualne randki podczas których rozmawiał o seksie, ochoczo prezentował przed kamerą swoje klejnoty i onanizował się. A wszystko to w godzinach pracy, w swoim gabinecie. W końcu jedna z dziewczyn, która łączyła się wiceburmistrzem przez skype’a zdecydowała się ujawnić ten proceder. Rozesłała maila do lokalnych mediów oraz części radnych. Zawierał on zdjęcia i zarejestrowany za pomocą kamery internetowej zapis randki.
Obaj lokalni włodarze utrzymywali, że padli ofiarą nagonki. Ale o ile tamten, lęborski skandalista po ujawnieniu afery sam zrezygnował z pełnionej funkcji, o tyle burmistrz Błonia zapowiedział walkę z mediami domagając się od prokuratury ścigania osób, które rozpowszechniły kompromitujące go materiały. Takie traktowanie sprawy, to nie nowość. Przypomina to chociażby zachowanie bohaterów słynnej afery taśmowej – nie jest istotna treść nagrań, ważniejsze, kto je ujawnił. Każda władza lubi zapominać, że rolą mediów jest, między innymi, tropienie i ujawnianie patologii wśród polityków i lokalnych działaczy, niezależnie od tego jakie reprezentują ugrupowania.
Miewali w przeszłości problemy z seksem znani artyści, miewali politycy z pierwszych stron gazet, mają je również samorządowcy. Czy Hugh Grand jest ulubionym aktorem burmistrza podwarszawskiego Błonia – tego nie wiem. Wiadomo jednak, że tuż przed wyborami samorządowymi stał się on bohaterem najgłośniejszego skandalu obyczajowego w naszym kraju. W bulwarówce i Internecie pojawiły się zdjęcia ukazujące burmistrza oddającego się erotycznym igraszkom z 21-letnią panną w zaparkowanym pod lasem służbowym aucie. Burmistrz jest żonaty i ma czwórkę dzieci, zaś dziewczyna z którą romansował, w towarzystwie mówiła do niego „dziadku”.
Samorządowiec, to ktoś taki, kto bez wątpienia powinien być bliżej ludzi. Niestety, niektórzy najwyraźniej pojmują tę zasadę zbyt dosłownie.
Przy okazji tego skandalu przypomniałem sobie historię sprzed kilku lat, której bohaterem był ówczesny wiceburmistrz Lęborka, w woj. pomorskim. Ten z kolei postawił na innowacyjność uprawiając cyberseks. Po prostu umawiał się z młodymi kobietami na wirtualne randki podczas których rozmawiał o seksie, ochoczo prezentował przed kamerą swoje klejnoty i onanizował się. A wszystko to w godzinach pracy, w swoim gabinecie. W końcu jedna z dziewczyn, która łączyła się wiceburmistrzem przez skype’a zdecydowała się ujawnić ten proceder. Rozesłała maila do lokalnych mediów oraz części radnych. Zawierał on zdjęcia i zarejestrowany za pomocą kamery internetowej zapis randki.
Obaj lokalni włodarze utrzymywali, że padli ofiarą nagonki. Ale o ile tamten, lęborski skandalista po ujawnieniu afery sam zrezygnował z pełnionej funkcji, o tyle burmistrz Błonia zapowiedział walkę z mediami domagając się od prokuratury ścigania osób, które rozpowszechniły kompromitujące go materiały. Takie traktowanie sprawy, to nie nowość. Przypomina to chociażby zachowanie bohaterów słynnej afery taśmowej – nie jest istotna treść nagrań, ważniejsze, kto je ujawnił. Każda władza lubi zapominać, że rolą mediów jest, między innymi, tropienie i ujawnianie patologii wśród polityków i lokalnych działaczy, niezależnie od tego jakie reprezentują ugrupowania.
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu magazynu REPORTER
fot.screenshot/You Tube
2 komentarze:
Witaj R.,
Pewnie zyskał poparcie dzięki postulatowi: Więcej burdeli na Błoniach!
Pozdrawiam serdecznie
Witaj E.,
słuszny postulat. Nie trzeba będzie jeździć do lasu ;-)
Pozdrawiam serdecznie
Prześlij komentarz