środa, 12 grudnia 2012

Rozwija się, uważacie, lotnictwo...

Spółce LOT grozi bankructwo – alarmuje Dziennik Gazeta Prawna. Jeśli wierzyć doniesieniom mediów, firmę czeka restrukturyzacja  w wyniku  której z  trzytysięcznej załogi na bruku może  znaleźć się sześciuset pracowników. Ocenia się, że ten rok spółka zakończy wielomilionową stratą.


Sytuacja finansowa LOT- u nie od dziś jest bardzo zła. Nawet sam Komorowski  wybrał się  swego czasu do Pekinu agitować Chińczyków, żeby inwestowali w naszego narodowego przewoźnika. Pewnie uczynił to w obawie, że niebawem zmuszony będzie latać na drzwiach od stodoły.  No, ale Chiny – Chinami. Dobrymi Chińczykami piekło wybrukowane – jak to mówią.


LOT w ramach pomocy chce od Ministerstwa Skarbu 400 mln. złotych w pierwszej transzy, zaś docelowo mówi się o sumie 1 mld złotych.  Czy stać na to rząd, który sam wszystko przehulał i przelatał?  Dlatego nie zdziwiłbym się gdyby na ratowanie tej upadającej firmy zarządzono narodową ściepę tzn. dalsze plądrowanie w naszych kieszeniach. Bo co innego im pozostało, nawet Józef Bąk byłby tu bezradny...  I w tym momencie przypomniała mi się jedna z najlepszych  humoresek  Michaiła Zoszczenki - „Agitator”:

Woźny szkoły lotniczej, Grigorij Kosonosow, pojechał na urlop na wieś.   

- No, towarzyszu Kosonosow - mówili doń przed odjazdem przyjaciele -  pojedziecie, to już, tego ten, poagitujcie no trochę w tej wsi. Powiedzcie  kmiotkom,  że to, uważacie, lotnictwo rozwija się...  Może kmiotkowie na aeroplan się złożą.

- Możecie być pewni - powiedział Kosonosow - poagituję. Co jak co, ale o  lotnictwie rzeknę, nie trapcie się.

Do wsi przyjechał Kosonosow jesienią i pierwszego zaraz dnia udał się do  sowietu.

- Życzenie takie mam - powiada - poagitować. Że to z miasta poniekąd przyjechałem. Czy nie można by zebrania zwołać?

- Czemu nie - powiada przewodniczący. - Było nie było, zbiorę jutro kmiotków.

Nazajutrz zebrał kmiotków koło szopy strażackiej. Grigorij Kosonosow wyszedł do nich, ukłonił się i nieśmiało, jako że  niezwyczajny był tego, zaczął mówić drżącym głosem:

- A to tego tak... - rzekł Kosonosow - lotnictwo, towarzysze, właśnie...  że to wy ludziska, wiadomo, ciemni, to tego, o polityce powiem. Tu,  powiedzmy, Niemcy, a tu Curzon. Tu Rosja, a tu... w ogóle...   

- Ty niby tu o czym, mileńki? – nie zrozumieli kmiotkowie.   

- O czym? - obraził się Kosonosow. - O lotnictwie przecie. Rozwija się,  uważacie, lotnictwo. Tu Rosja, a tu Chiny.

Kmiotkowie ponuro słuchali.

- Nie marudź! – krzyknął  ktoś z tyłu.

- Ja nie marudzę - rzekł Kosonosow. - Ja o lotnictwie... Rozwija się,  towarzysze włościanie... Budują aeroplany i latają potem. Po powietrzu  niby. No, poniektóry, wiadomo, nie utrzyma się - buchnie w dół. Na ten  przykład towarzysz Jermiłkin. Frunąć - frunął, a potem jak fiknął kozła, to  aż bebechy wyleciały...

- Nie ptak przecie - powiedzieli kmiotkowie.

- Toż powiadam - ucieszył się Kosonosow - wiadomo, nie ptak. Ptak  spadnie, otrząśnie się, jak gdyby nigdy nic i dalej... A tu naści, użyj...  Drugi, także lotnik, towarzysz Michał Iwanycz
Popkow.  Poleciał pięknie,  ładnie, bęc - z motorem klapa... Jak fiknie...

- Ejże?... - spytali chłopi.

- Dalibóg... A jeden jeszcze nadział się na drzewo. I wisi  nieboraczek... Spietrał się, drze się, opera... Rozmaite bywają  wypadki...  A raz znów krowa u nas pod śmigło się napatoczyła. Szast-prast i na miazgę.  Gdzie rogi, a gdzie w ogóle brzuch - niepodobna rozpoznać... Psy także  czasem wpadają...

- A konie? - spytali chłopi. - To i konie wpadają? Powiedz nam, miły.  

 - I konie - powiedział Kosonosow. -  Całkiem jasne.

- Ciewy, dranie, pies im mordę lizał - rzekł ktoś. - A to wymyślili!  Konie patroszyć... I co, miły, rozwija się toto?

- Powiadam przecie - rzekł Kosonosow - rozwija się, towarzysze  włościanie... Wy, tego ten, zbierzcie się do kupy i ochfiarujcie co.   

- Niby na co, kochanie, ochfiarować? - spytali chłopi.

- Na aeroplan - rzekł Kosonosow.

Z ponurym śmiechem zaczęli się chłopi rozchodzić.

(tłumaczenie: Halina Pilichowska)


Popatrzcie, a całkiem niedawno prorządowi propagandyści przekonywali w ekstazie, że marzenia się spełniają:




Link
LOT krok przed upadkiem...
Podziel się tym postem

4 komentarze:

Pelargonia pisze...

Witaj R.,

Jeśli już opowiadamy anegdoty o lotnictwie, to przytoczę taką:

"Lotnisko w Nowym Jorku. Facet wchodzi do windy a za nim kobieta w mundurku, mini spódnica, żakiet - stewardesa jakaś. Facet zaintrygowany ta sytuacja mówi:
- Hello, you fly USA airways?
Kobieta nie odzywa się, tylko patrzy na niego zdziwiona. Facet pomyslal no to co, sprębuje jeszcze raz:
- Flugen sie Lufthansa ja?
Kobieta bardziej zdziwona patrzy na niego i nic nie mówi. No trudno pomyślał facet... spróbuję jeszcze raz:
- Volare sinora Alitalia?
Wtedy kobieta mówi:
- A w mordę chcesz palancie?!
- Aha, LOT!"

No tak, tylko po co ten Bul latał do Chin w sprawie samolotów, skoro potrafi latać na drzwiach od stodoły? Czy Chińczyki maja lepsze stodoły?;)

Pozdrawiam serdecznie

Rzepka pisze...

Witaj E.

Doprowadzić do upadku i rozgrabić - to ich sposób na rządzenie. Niczego innego po nich nie można się spodziewać...

Pozdrawiam serdecznie

Pelargonia pisze...

tak, R., to są ich metody. Doprowadzić do upadku i rozgrabić.
Widzę to, co zrobiono w Łapach i w Białymstoku. Zlikwidowano przemysł wysyłajac ludzi na bezrobocie. Ale co tych s...synów obchodzą ludzie? "Naród to swołocz i gawno, batem go, batem!" - Szpotański sie kłania.

Pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

Cacko LOT-u nie lata. Zamiast Dreamlinerem wkurzeni pasażerowie polecieli do Monachium 737-400


http://wpolityce.pl/wydarzenia/42877-cacko-lot-u-nie-lata-zamiast-dreamlinerem-wkurzeni-pasazerowie-polecieli-do-monachium-737-400

 
Copyright © 2014 Pejzaż Horyzontalny | Rzepka • All Rights Reserved.
Template Design by BTDesigner • Powered by Blogger
back to top