Spółce LOT grozi bankructwo – alarmuje Dziennik Gazeta Prawna. Jeśli wierzyć doniesieniom mediów, firmę czeka restrukturyzacja w wyniku której z trzytysięcznej załogi na bruku może znaleźć się sześciuset pracowników. Ocenia się, że ten rok spółka zakończy wielomilionową stratą.
Sytuacja finansowa LOT- u nie od dziś jest bardzo zła. Nawet sam Komorowski wybrał się swego czasu do Pekinu agitować Chińczyków, żeby inwestowali w naszego narodowego przewoźnika. Pewnie uczynił to w obawie, że niebawem zmuszony będzie latać na drzwiach od stodoły. No, ale Chiny – Chinami. Dobrymi Chińczykami piekło wybrukowane – jak to mówią.
LOT w ramach pomocy chce od Ministerstwa Skarbu 400 mln. złotych w pierwszej transzy, zaś docelowo mówi się o sumie 1 mld złotych. Czy stać na to rząd, który sam wszystko przehulał i przelatał? Dlatego nie zdziwiłbym się gdyby na ratowanie tej upadającej firmy zarządzono narodową ściepę tzn. dalsze plądrowanie w naszych kieszeniach. Bo co innego im pozostało, nawet Józef Bąk byłby tu bezradny... I w tym momencie przypomniała mi się jedna z najlepszych humoresek Michaiła Zoszczenki - „Agitator”:
Woźny szkoły lotniczej, Grigorij Kosonosow, pojechał na urlop na wieś.
- No, towarzyszu Kosonosow - mówili doń przed odjazdem przyjaciele - pojedziecie, to już, tego ten, poagitujcie no trochę w tej wsi. Powiedzcie kmiotkom, że to, uważacie, lotnictwo rozwija się... Może kmiotkowie na aeroplan się złożą.
- Możecie być pewni - powiedział Kosonosow - poagituję. Co jak co, ale o lotnictwie rzeknę, nie trapcie się.
Do wsi przyjechał Kosonosow jesienią i pierwszego zaraz dnia udał się do sowietu.
- Życzenie takie mam - powiada - poagitować. Że to z miasta poniekąd przyjechałem. Czy nie można by zebrania zwołać?
- Czemu nie - powiada przewodniczący. - Było nie było, zbiorę jutro kmiotków.
Nazajutrz zebrał kmiotków koło szopy strażackiej. Grigorij Kosonosow wyszedł do nich, ukłonił się i nieśmiało, jako że niezwyczajny był tego, zaczął mówić drżącym głosem:
- A to tego tak... - rzekł Kosonosow - lotnictwo, towarzysze, właśnie... że to wy ludziska, wiadomo, ciemni, to tego, o polityce powiem. Tu, powiedzmy, Niemcy, a tu Curzon. Tu Rosja, a tu... w ogóle...
- Ty niby tu o czym, mileńki? – nie zrozumieli kmiotkowie.
- O czym? - obraził się Kosonosow. - O lotnictwie przecie. Rozwija się, uważacie, lotnictwo. Tu Rosja, a tu Chiny.
Kmiotkowie ponuro słuchali.
- Nie marudź! – krzyknął ktoś z tyłu.
- Ja nie marudzę - rzekł Kosonosow. - Ja o lotnictwie... Rozwija się, towarzysze włościanie... Budują aeroplany i latają potem. Po powietrzu niby. No, poniektóry, wiadomo, nie utrzyma się - buchnie w dół. Na ten przykład towarzysz Jermiłkin. Frunąć - frunął, a potem jak fiknął kozła, to aż bebechy wyleciały...
- Nie ptak przecie - powiedzieli kmiotkowie.
- Toż powiadam - ucieszył się Kosonosow - wiadomo, nie ptak. Ptak spadnie, otrząśnie się, jak gdyby nigdy nic i dalej... A tu naści, użyj... Drugi, także lotnik, towarzysz Michał Iwanycz
Popkow. Poleciał pięknie, ładnie, bęc - z motorem klapa... Jak fiknie...
- Ejże?... - spytali chłopi.
- Dalibóg... A jeden jeszcze nadział się na drzewo. I wisi nieboraczek... Spietrał się, drze się, opera... Rozmaite bywają wypadki... A raz znów krowa u nas pod śmigło się napatoczyła. Szast-prast i na miazgę. Gdzie rogi, a gdzie w ogóle brzuch - niepodobna rozpoznać... Psy także czasem wpadają...
- A konie? - spytali chłopi. - To i konie wpadają? Powiedz nam, miły.
- I konie - powiedział Kosonosow. - Całkiem jasne.
- Ciewy, dranie, pies im mordę lizał - rzekł ktoś. - A to wymyślili! Konie patroszyć... I co, miły, rozwija się toto?
- Powiadam przecie - rzekł Kosonosow - rozwija się, towarzysze włościanie... Wy, tego ten, zbierzcie się do kupy i ochfiarujcie co.
- Niby na co, kochanie, ochfiarować? - spytali chłopi.
- Na aeroplan - rzekł Kosonosow.
Z ponurym śmiechem zaczęli się chłopi rozchodzić.
(tłumaczenie: Halina Pilichowska)
Popatrzcie, a całkiem niedawno prorządowi propagandyści przekonywali w ekstazie, że marzenia się spełniają:
Link
LOT krok przed upadkiem...
4 komentarze:
Witaj R.,
Jeśli już opowiadamy anegdoty o lotnictwie, to przytoczę taką:
"Lotnisko w Nowym Jorku. Facet wchodzi do windy a za nim kobieta w mundurku, mini spódnica, żakiet - stewardesa jakaś. Facet zaintrygowany ta sytuacja mówi:
- Hello, you fly USA airways?
Kobieta nie odzywa się, tylko patrzy na niego zdziwiona. Facet pomyslal no to co, sprębuje jeszcze raz:
- Flugen sie Lufthansa ja?
Kobieta bardziej zdziwona patrzy na niego i nic nie mówi. No trudno pomyślał facet... spróbuję jeszcze raz:
- Volare sinora Alitalia?
Wtedy kobieta mówi:
- A w mordę chcesz palancie?!
- Aha, LOT!"
No tak, tylko po co ten Bul latał do Chin w sprawie samolotów, skoro potrafi latać na drzwiach od stodoły? Czy Chińczyki maja lepsze stodoły?;)
Pozdrawiam serdecznie
Witaj E.
Doprowadzić do upadku i rozgrabić - to ich sposób na rządzenie. Niczego innego po nich nie można się spodziewać...
Pozdrawiam serdecznie
tak, R., to są ich metody. Doprowadzić do upadku i rozgrabić.
Widzę to, co zrobiono w Łapach i w Białymstoku. Zlikwidowano przemysł wysyłajac ludzi na bezrobocie. Ale co tych s...synów obchodzą ludzie? "Naród to swołocz i gawno, batem go, batem!" - Szpotański sie kłania.
Pozdrawiam serdecznie
Cacko LOT-u nie lata. Zamiast Dreamlinerem wkurzeni pasażerowie polecieli do Monachium 737-400
http://wpolityce.pl/wydarzenia/42877-cacko-lot-u-nie-lata-zamiast-dreamlinerem-wkurzeni-pasazerowie-polecieli-do-monachium-737-400
Prześlij komentarz