(czas i miejsce akcji nieznane)
D: - Siadaj. Albo nie, stój! Krótko będzie… (po chwili) Czy znasz Ryszarda Sobiesiaka?
Z: - Nie widzę zwią… Ale o co chodzi?
D: - Powtarzam pytanie: czy znasz Ryszarda Sobiesiaka?
Z: - No… znają go Grzesiek i Miro. I ja też go znam. Byłem w jego ośrodku wypoczynkowym. W ostatniego sylwestra. O… i na skuterze śnieżnym nawet jeździłem.
D: - No i..?
Z: - I nic. Wp… (nieczytelne) się w zaspę. Nie umiem za bardzo…
D: - Nie o to pytam! Co wy tam, do jasnej cholery, przy ustawie o grach majstrujecie?
Z: - A co, Rysio się poskarżył, tak? Grzesiowi się poskarżył, że nie załatwione? Słuchaj, ja robię co mogę. Walczyłem, cały czas walczę. Mówiłem Rysiowi, obiecałem mu, że będzie to miał. Znasz mnie przecież, że ja tego, no zawsze i wszędzie. Ale zrozum, ja sam... A ten z ministerstwa…
D: - Dość już! Kamiński was namierzył.
Z: - Ten polarnik?
D: Tak, polarnik… Z Centrum Badań Arktycznych, w skrócie CBA. Mówi ci to coś?!
Z: - O w mordę…!
D: - Jak dzieciaki daliście się podejść, jak małolaty jakieś! Ja tu mam to wszystko czarno na biurku.
Z: - Na białym…
D: - Mówię przecież: czarno na białym biurku to mam. Chodzą za wami, węszą, podsłuchują, a wy się po stacjach benzynowych i cmentarzach jak luje jakieś prowadzacie. Coście tam robili w ogóle?
Z: - Tankowaliśmy.
D: - To już nie macie gdzie pić?
Z: - Ale ja nie piję. Nie mogę. Od alkoholu czerwienieją mi włosy.
D: - Wy mnie chyba chcecie do politycznego grobu wpędzić, ze świecznika na komin z powrotem wsadzić! A ja się tak staram, jak matka i ojciec zarazem dla was jestem. Miłość. Zaufanie. Sto procent zaufania…
Z: - Rysio na dziewięćdziesiąt procent…
D: - Przestań wreszcie! Oprzytomniej człowieku. Chcesz mieć kumpla prezydenta?
Z: - Mam się zakolegować z Kaczyńskim?!
D: - Z jakim Kaczyńskim?! Wybory w przyszłym roku, a tu wszystko się pieprzy.. Nie ma i nie było żadnego Rysia, zrozumiałeś? Żadnych lobbystów, żadnej ustawy. Zapomnij, zero, nul. O tej naszej rozmowie też zapomnij. I zapamiętaj to, co ci powiedziałem.
Z: - To mam zapomnieć, czy zapamiętać?
D: -Najpierw zapamiętaj, a potem zapomnij. Albo odwrotnie.
Z: - No, a jak to gdzieś wyjdzie, to co ze mną będzie?
D: - Jak to co? Wrócisz do siebie, na rolę.
Z: - Ale ja swoje pole na korty tenisowe przerobiłem.
D: - To je z powrotem zaorzesz i cebulę posadzisz. Przyda ci się, jak się spotkasz z naszym żelaznym elektoratem, wiesz gdzie, he, he… (po chwili) No, daj spokój żartowałem przecież. Morduchna. Otrzyj pot i łzy, koszmar minie, jak to śpiewali… Grzesia w rączkę cmokniesz, przeprosisz. Będzie dobrze. Nic się nie stało Polacy, nic się nie stało! Gramy swoje, panowie, gramy swoje! I tak do wyborów. A kto je wygra?!
Z: - Donald!
D:- Kto?!
Z: - Donald!
D: - Kto?!
Z:- Donald! Donald! Donald!
D i Z: (śpiew) - Do boju, do boju, do boju, hej Donald!
PS.
Dziękuję Bernardowi za inspirację (początek) :)
GDYBY PAN COGITO WYRUSZYŁ W DŁUGI MARSZ
-
*Jeśli wybierasz się w podróż*
*niech będzie to podróż długa, wędrowanie pozornie bez celu, błądzenie po
omacku, żebyś nie tylko oczami ale także dotyki...
1 rok temu
2 komentarze:
cudo!
a myślałem, że niedziela taka smutna będzie, deszczowa...
:)))
Dzięki!
:-)
Prześlij komentarz