wtorek, 20 stycznia 2015

Kacmajor był w sekcie jedyną wyrocznią

Lata 90. obfitowały w różne sekty i kulty. Po latach komunizmu mnóstwo osób, szczególnie młodych, szukało jakiegoś celu w życiu. Osoby te stawały się łatwym łupem dla różnych hochsztaplerów. Pranie mózgu, różne sztuki psychologiczne uzależniały wyznawców od swych „nauczycieli”. Ci zaś często kierowali się zupełnie materialnymi powodami - w tamtym okresie związki wyznaniowe korzystały z ogromnych ulg przy sprowadzaniu sprzętu elektronicznego czy samochodów z zagranicy. W tamtym okresie w Polsce działało kilkaset różnych związków wyznaniowych.
Z sektą „Niebo” zetknąłem się w 1955 roku, kiedy to pracowałem w Expressie Wieczornym jako dziennikarz śledczy. „Niebo” stało się głośne dzięki swemu charyzmatycznemu przywódcy - Bogdanowi Kacmajorowi. Zajmując się tą sprawą trafiłem do Majdanu Kozłowieckiego nieopodal Lublina, w którym mieściła się siedziba sekty. Byłem tam kilkakrotnie. Za pierwszym razem członkowie sekty byli jeszcze dość otwarci, pozwolili naszej ekipie wejść na teren, robić zdjęcia. Sam „guru” nie pokazywał się, wysyłał swoich przedstawicieli.
Spotkanie z wyznawcami sekty było wstrząsające. Opowiadali bzdury z pełną wiarą w prawdziwość swoich słów i w żaden sposób nie można ich nakłonić do dialogu. Gdy próbowałem podważać fakt, że Kacmajor nie jest bogiem, rozmowa natychmiast się urywała, a oni zachowywali się agresywnie - pluli, rzucali w nas. Byli naprawdę przekonani, że Kacmajor jest Bogiem i ma moc czynienia cudów.
Sekta była niezwykle złośliwa. Gdy któryś z członków próbował się uniezależnić od nich i uciekł - ścigali go. Znałem kilka przypadków, gdy uciekinierzy przez wiele miesięcy byli prześladowani anonimowymi telefonami, wybijano im szyby w oknach domów, w jednym przypadku doszło do pobicia.
W sekcie to Kacmajor był jedyną wyrocznią. On decydował o życiu i śmierci członków (dosłownie), on wskazywał kto ma z kim żyć, on uczył, żywił i ubierał. Każde nieposłuszeństwo było karane - dzieci czy kobiety zamykano na kilka dni w ciemnych pomieszczeniach.
Bardzo wielu wyznawców przekazało swe majątki Kacmajorowi. Ten jednak w szybkim czasie roztrwonił je, prowadząc dość lekkomyślną gospodarkę finansową sekty. I to prawdopodobnie był główny powód rozpadu sekty - po prostu członkowie nie mieli co jeść.
Z samym Kacmajorem spotkałem się w prokuraturze w Lublinie, gdzie czekał na przesłuchanie. Pamiętam jego pełne szaleństwa oczy, które na mnie akurat wrażenia nie zrobiły, ale musiały robić na ludziach, którzy szukali swej drogi w życiu. Nie powiedział wiele, bełkotał coś o swoim posłannictwie, o tym, że jest mesjaszem, a właściwie bogiem. Po zatrzymaniu Kacmajora sekta rozpadła się.

Tomasz Połeć

Autor jest dziennikarzem, współzałożycielem Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami

Tekst pochodzi z najnowszego wydania magazynu kryminalnego REPORTER

fot. screenshot/You Tube


Zobacz też:
Podziel się tym postem

2 komentarze:

Pelargonia pisze...

Witaj R.,

Ten Kacmajor, chociaż bez wątpienia był psychopatą, w pewnym sensie był fenomenem, ponieważ pociągnął za sobą tyle ludzi.

Pozdrawiam serdecznie

Rzepka pisze...

E.,
tak czy inaczej groźny z niego typ.

Pozdrawiam serdecznie

 
Copyright © 2014 Pejzaż Horyzontalny | Rzepka • All Rights Reserved.
Template Design by BTDesigner • Powered by Blogger
back to top