poniedziałek, 7 października 2013

Der Kiebitz - znaczy czajka

Mistrz felietonu, Maciej Rybiński wspomniał  swego czasu o zdarzeniu, do którego doszło ponad pięćdziesiąt lat temu podczas  meczu piłkarskiego Polska – ZSRR na Stadionie Dziesięciolecia  w Warszawie. Otóż w pewnym momencie jeden z kibiców,  po faulu na Szymkowiaku, zeźlony rzucił butelkę w kierunku Sowietów. Jednak ta nie posłuchała podchmielonego nadawcy i roztrzaskała się  o głowę siedzącego kilka rzędów niżej rodaka. Krew się leje, tłum chce linczować sprawcę, gdy nagle ktoś się odzywa:  - Zostawcie człowieka! Chciał dobrze!

Czasy się zmieniły i dziś mało kto potrafi docenić dobre intencje. Przekonali się o tym kibice Ruchu Chorzów, którzy w sierpniu na plaży w Gdyni wdali się w awanturę z meksykańskimi marynarzami. Prokurator pozostał  głuchy na ich argumenty,  że oto  bronili honoru nagabywanej przez cudzoziemców kobiety. Zabrakło gościowi kindersztuby. 

Swoje dodał minister Sienkiewicz, który  stwierdził, że chorzowianie w ogóle nie powinni zostać wpuszczeni na plażę. Potraktował ich zatem jak ludzi drugiej kategorii, bo niby jakim prawem ktoś miałby im zabronić wchodzenia na plażę? Tak zresztą władza traktuje od pewnego czasu wszystkich, bez wyjątku,  kiboli. Są jej zmorą i zakałą. Przeszkadzają,  podobnie jak Kornelowi Makuszyńskiemu kibice brydżowi, o których współautor „Koziołka Matołka” pisał kiedyś tak:

„ Der Kiebitz — znaczy czajka, po łacinie Vanellus. Jest to ptak dość plugawy, krzykliwy, czujny i wiercipięta: w obronie swego gniazda skacze do oczu jak śmiały awanturnik. Otóż jeżeli tego ptaszka, dostawcę smakowitych jaj, dotkliwie znieważono odarciem go z imienia, aby nim naznaczyć ludzką zmorę, przyznać należy, że charakterystyczne jego cechy wybornie przystają do owej zmory, głupawej, krzykliwej, czujnej i niespokojnej, a broniącej swego gniazda za krzesłem gracza, uporczywie i napastliwie. Tuż pod „kibicem–czajką” — encyklopedia niemiecka zamieszcza smutną i rozgoryczoną uwagę:
    >>Kiebitz — już w XVI wieku pospolite określenie dla przypatrującego się grze w karty, który jej przeszkadza ustawicznym wtrącaniem się, wskutek czego ustanowiono przeciw niemu odpowiednie kary. <<
   A więc już w szesnastym wieku mnożyło się to tałałajstwo! Cierpliwość ludzka jest niezmierna, jeżeli przez cztery wieki nie wynaleziono środka, który by zniszczył je do korzenia. Tracono głupią szarańczę, tępiono wilki i niedźwiedzie, palono czarownice, wieszano miłych zbójców, smażono na ogniu uczonych, zabrano się wreszcie do biednych, malutkich bakcylów — a nikomu do głowy nie przyszło, że tuż obok człowieka, za jego plecami, rośnie i rozmnaża się klątwa i zaraza, upiór i wilkołak, gorszy od szarańczy i wilka, i od bakcyla dżumy. Mamy teraz za swoje!”

Dziś władza dąży do tego żeby kibice nie mieli wstępu nie tylko na plaże, ale i na piłkarskie stadiony. Mimo,  iż - według policyjnych statystyk -  od dobrych kilku lat liczba przestępstw i wykroczeń na stadionach systematycznie maleje, prawo w tym zakresie  jest coraz bardziej zaostrzane. Obowiązująca obecnie ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych jest nadzwyczaj rygorystyczna. Środowiska kibicowskie uważają, że są tam przepisy, które naruszają ich prawa obywatelskie. Wyobraźmy sobie,  dla przykładu,  taki dialog pomiędzy bileterem, a zwykłym kibolem:

-  Nie wejdziesz na mecz!
- A to dlaczego?
- Bo nie sprzedam ci biletu. Nie podoba mi się twoja facjata.
- A konkretnie?
- Nos! Uważam, że masz za długi kinol. Możesz nim szturchać w plecy gościa siedzącego przed tobą, a tym samym sprowokować awanturę.
- Ma pan coś przeciwko długim nosom?
- Won, prowokatorze!

Absurdalna rozmowa? Niekoniecznie.  Jeden z punktów artykułu 15. ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych mówi: „Organizator meczu piłki nożnej lub podmiot przez niego uprawniony do dystrybucji odmawia sprzedaży biletu wstępu lub innego dokumentu uprawniającego do przebywania na nim: (…)
3) osobie, co do której zachodzi uzasadnione podejrzenie, że w miejscu i w czasie trwania imprezy masowej może stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa imprezy masowej”.

 „Uzasadnione podejrzenie” może wzbudzać każdy,  kto nie spodoba się bileterom.  Powód zawsze się znajdzie.


Felieton ukazał się w najnowszym numerze magazynu REPORTER

Podziel się tym postem

2 komentarze:

Pelargonia pisze...

Witaj R.,

Gratuluję świetnego tekstu.

Jeśli chodzi o Sienkiewicza, najbardziej chyba nie lubi kibiców białostockiej Jagi, nazywając ich faszystami. Podpadają mu nie tylko za długość nosa, ale zdaje się i innych członków ciała.

Pozdrawiam serdecznie

Rzepka pisze...

Witaj E.,

przeczytałem, że białostoccy kibice nie zostaną ukarani za "matoła", co jest optymistyczne. Ale znamienne, że sprawy umorzono - z powodu przedawnienia.

Dziękuję za dobre słowo.
Pozdrawiam serdecznie

 
Copyright © 2014 Pejzaż Horyzontalny | Rzepka • All Rights Reserved.
Template Design by BTDesigner • Powered by Blogger
back to top