Co pan chciał osiągnąć przedzierając się na teren cmentarza? – na to pytanie, z gatunku haniebnych, zadane przez dziennikarza reżyserowi–dokumentaliście odpowiada pod bramą na Starych Powązkach Grzegorz Braun:
"To co udało mi się osiągnąć z koleżanką i kolegami w dniu wczorajszym na cmentarzu w Gdańsku – Wrzeszczu. Udało się wykonać szereg ujęć, które dokumentują to historyczne wydarzenie. Celem reżysera, którym jestem, jest dokumentowanie rzeczywistości historycznej i współczesnej. I to zawsze jest moim celem. Nie sposób dokumentować rzeczywistość jeśli się od niej odwracamy plecami, jeśli się trzymamy z daleka. Siedząc w kapciach przed telewizorem jesteśmy skazani, co nam w tym telewizorze media głównego ścieku zechcą łaskawie powiedzieć na temat tego co się dzieje. Jeśli chcemy wiedzieć, co w trawie piszczy i co jest grane, no to nie ma rady musimy próbować jakoś przyjrzeć się rzeczywistości. Nie sposób się jej przyglądać będąc oddalonym. (…)
Polacy wiele rzeczy robią na cmentarzach. Zbierają się na tych cmentarzach nie tylko po to żeby odprowadzać najbliższych, ale także żeby łączyć się w pamięci o tych, którzy naszymi najbliższymi nie byli w tym sensie biologicznym, w sensie rodzinnym, wąskim, ale są najbliższymi dlatego, że są istotni w tym szerszym znaczeniu - dla całej rodziny ludzi, którzy mówią po polsku i których łączy zbliżona pamięć historyczna.(…)
Ja jestem autorem filmów, które powstawały na cmentarzach. Polecam taki skromny filmik o ekshumacji jednego z bohaterów naszej historii Mieczysława Bujaka, który został zamordowany za Polskę w trybie mordu sądowego ponad pół wieku temu. Film się nazywa „Oskarżenie”. Nie sposób było zrobić ten film inaczej jak przyglądając się ekshumacji. Wtedy szczęśliwym trafem nie było żadnej żandarmerii wojskowej, policji czy służb ochrony, które by mnie przepędziły znad tamtego grobu i dzięki temu powstał film. Bardzo go polecam, on tam się gdzieś jeszcze po sieci internetowej tuła. Dzisiaj moje intencje są te same. Chcę być na tyle blisko, żeby móc moim bliźnim przekazać, co widziałem. Wczoraj w Gdańsku- Wrzeszczu udało nam się dotrzeć na miejsce ekshumacji, ale przecież w najmniejszym stopniu nie zakłóciliśmy przebiegu tych czynności. Byliśmy tam przez długi czas jedynymi obserwatorami, mogliśmy zrealizować ujęcia filmowe, zrobić zdjęcia fotograficzne, no i coś zapamiętać, zobaczyć coś na własne oczy. Z daleka, oczywiście, bo prokuratura wojskowa dba o to żeby wszystko zasłonić. (…)
Państwo polskie przeszkadza Polakom uwiecznić rzeczy, które uważają za ważkie, o wadze dziejowej. Takie rzeczy nie mają precedensu i oby się w historii Polski nie powtórzyły. Ale warto być blisko tego na tyle żeby uwiecznić sam fakt, że to miało miejsce. Bo jak lata miną, to potem jeśli jeszcze jakaś Polska będzie, to naprawdę Polacy nie będą wierzyli w to, że to się wszystko działo i że myśmy żyli, normalnie oddychali, stali gdzieś z boku spokojnie, że nas serce niedostatecznie bolało z powodu tego, co się dzieje. Oni nie będą w to wierzyć, bo to są niewiarygodne rzeczy. (…)"
Mam nadzieję, że tak jak dowiemy się kiedyś prawdy o tragedii smoleńskiej, tak historia oceni, ile dla dotarcia do tej prawdy poprzez swoją reporterską pracę zrobili tacy ludzie jak Ewa Stankiewicz i Grzegorz Braun. Ale, że historia oceni również tych wszystkich zaczadziałych propagandą obecnej władzy, którzy zadają Braunowi podobne pytania zamiast sami się na ten cmentarz przedzierać. Bowiem podstawowym obowiązkiem dziennikarzy, reporterów, dokumentalistów, jest służenie społeczeństwu, a nie władzy.
Aktualizacja godz. 15.15
To nie jest ciało Anny Walentynowicz
Aktualizacja godz. 15.15
To nie jest ciało Anny Walentynowicz
2 komentarze:
Witaj R.,
Pamiętam jak Ojciec Tadeusz Rydzyk powiedział po tragedii smoleńskiej: "Nie wiadomo, co sie znajduje w tych trumnach".
A prof. Baden, którego nie chciano dopuścić do sekcji stwierdził: "Na pewno maja coś do ukrycia".
Ciekawe tylko, czyje ciało było na miejscu ciała Anny Walentynowicz i w czyjej trumnie znajdują się jej zwłoki.
Pozdrawiam serdecznie
Witaj Ewo,
w głównych wydaniach "Wiadomości" TVP i "Wydarzeń" Polsatu zero informacji na temat tej szokującej "pomyłki". W "Faktach" TVN wspomniano o tym w pięćdziesięciosekundowym materiale.
Nigdy bym nie przypuszczał, że po 1989 roku dożyje takich czasów. To co dzieje się wokół tragedii smoleńskiej po prostu nie mieści się w głowie...
Pozdrawiam serdecznie
Prześlij komentarz