poniedziałek, 17 listopada 2008

Srebrna omega (miniaturka sensacyjna)

Było już po dwudziestej drugiej. Jechał spokojnym tempem i rozpamiętywał udaną biesiadę, kiedy jego myśli przerwane zostały dźwiękami „Ody do radości”. Odebrał komórkę i usłyszał znajomy głos burmistrza: - Macie ogon, ktoś was śledzi. Wiem, bo wyjechałem z imprezy tuż za wami i obserwowałem to auto. Srebrny opel omega. Uważajcie na siebie.

Zerknął w lusterko wsteczne. Jadący za jego octavią samochód zachowywał bezpieczną odległość.

- Ktoś za nami jedzie, podobno od samej biesiady. To chyba jakieś nieporozumienie. Zaraz się przekonamy – powiedział z lekkim niepokojem do siedzącej obok żony.

Kiedy zbliżył się do skrzyżowania włączył prawy kierunkowskaz, po czym gwałtownie skręcił w lewo. Z tyłu rozległ się pisk opon i po chwili za oktavią pojawiły się reflektory świecące niczym oczy bestii. A więc to nie był żart. Co to ma znaczyć, do cholery?

W jego głowie zapaliła się czerwona lampka: Może to policjanci w nieoznakowanym? Akcja „trzeźwość”. W takie święto to normalka, he, he. Zaraz, zaraz… Piłem? Nie piłem! Przecież nie mogłem, bo odwożę wnuka. Spojrzał we wstecznym na siedzącego z tyłu dziesięciolatka.

- Dziadku, daj po garach, jak wujku Sławku, jak Hołek na OS-ie! Zgubimy ich! – ożywił się chłopiec.

Daj po garach – łatwo powiedzieć. Kiedyś to może… W okamgnieniu przypomniał sobie słynne pościgi z „Bullita” i „Francuskiego łącznika”. Też by tak chciał, jak Steve McQeen, jak Gene Hackman. Tylko, że to nie on by ścigał, a jego by teraz ścigano. Kto i po co, do diabła?!

I znów ta czerwona lampka: CBA! Dostali na mnie zlecenie. Polityczne. Szukają haków. Ech, ta Julka gorsza od dorsza. Miała zrobić z tym porządek, a co ona w ogóle robi? Do wymiany, do wymiany… Może mafia?! Tacy mogą uprowadzić, torturować, zabić. Śladu po człowieku nie będzie. Nieee…! Handlarze viagrą? Co ja gadam, co ja gadam…

Odwiózł wnuka, chłopiec jest już bezpieczny. To najważniejsze. Może te łotry w omedze sobie odpuścili? Nie odpuścili. Kiedy ruszył, oczy bestii znów rozbłysły i podążyły za skodą. Postanowił kluczyć miejskimi uliczkami.. Raz w lewo, raz w prawo i znów w lewo. Nerwowo, coraz szybciej i szybciej. Przez pięć minut, dziesięć, piętnaście. Może się zgubią, darują? Nie. Nadzieja wygasała z każdym następnym zakrętem…

- Jedź do domu, bo wyjeździsz całą benzynę, co ma być to będzie – odezwała się zrezygnowana żona.

Krople potu na czole. I te myśli, kłębiące się w głowie myśli. Zaparkować, wyjść z samochodu i biegiem do domu. Nie oglądać się! Jeszcze dwadzieścia metrów, jeszcze dziesięć, jeszcze schodek. Są! Zatrzasnął drzwi i oparty o ścianę próbował opanować przyspieszony oddech.

- Pudelek…- wymknęło się po cichu i niespodziewanie z jego ust.
- Co powiedziałeś?
- To był pudelek! – powtórzył pewnie.
- Pies za kierownicą?! Matko jedyna, to ja pójdę ci ziółek zaparzyć…
- Cicho kobieto, wiem co mówię! Portal taki. To była zemsta paparazzich. Czy ty wiesz, że mogliśmy skończyć jak księżna Diana i Dodi Al-Fayed…?


Linki:

http://tiny.pl/svk1

http://www.coverstory.pl/artykul/249/po-chce-cenzurowac-media
Podziel się tym postem

0 komentarze:

 
Copyright © 2014 Pejzaż Horyzontalny | Rzepka • All Rights Reserved.
Template Design by BTDesigner • Powered by Blogger
back to top