Swego czasu Jan Himilsbach miał propozycję zagrania w zachodnim filmie. Warunkiem angażu było jednak, że aktor musiał opanować język angielski. Realizacja filmu była na tyle odległa, że nauczenie się języka - przynajmniej w podstawowym zakresie - było zupełnie realne. Po długim namyśle pan Jan jednak odmówił. Gdy znajomi zapytali go o powody tej niecodziennej decyzji (no bo, kto by w czasach PRL nie chciał zagrać na Zachodzie i zarobić prawdziwe pieniądze?). Aktor wypalił prosto z mostu: - Pomyślcie sami, ja się nauczę angielskiego, a oni jeszcze gotowi odwołać produkcję filmu. I co wtedy? Zostanę, jak głupi z tym angielskim...
Przypomniała mi się ta anegdota przy okazji publicznych wystąpień niektórych kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Ich powściągliwość, w przyswajaniu wiedzy na temat działania Unii Europejskiej, jest powalająca. Zerowy zasób wiadomości na ten temat zaobserwować można nie tylko u tzw. celebrytów. Kompromitują się także osoby pragnące uchodzić za polityków. A uczyć się jednak nie chcą. Bo, co będzie, jak nie dostaną się do Brukseli? Zastaną jak głupi z tą wiedzą o UE. A oni po prostu chcieliby sobie za friko polatać do Brukseli pod odbiór sowitych diet.
Mimo wszystko łatwej mi zrozumieć, że ktoś nie wie, co to jest porozumienie z Kioto, niż fakt, że kandydatka do PE nie wie, kim jest ojciec jej dziecka.
Janusz Szostak
Felieton pochodzi z najnowszego wydania magazynu REPORTER
fot. screenshot
4 komentarze:
Witaj R.,
Samo życie, które przerosło kabaret.
Quo vadis, Polonia!
Pozdrawiam serdecznie
Robią konkurencję Zulu Guli, też parlamentarzyście ;-)
Pozdrawiam serdecznie
Pamiętam te głupie miny kandydatów Twoje Ruchu do PE, jak padło pytanie ilu posłów liczy sobie ów parlament. Jak dziś widzę osłupiałą Kazię Szczukę i resztę z Palikmiotem na czele. Nikt nie wiedział. Mogę się tylko domyślać jak żałosne są ich kompetencje w reszcie, już ważnych spraw. Chociaż i sama rola PE, jest nieco operetkowa, to takie zaniżanie jego poziomu, to już przesada.
Pozdrawiam TF.
Oj, przydałoby się porządnie przewietrzyć ten ojroparlament. Po tym co te lewackie szumowiny pokroju "kapo" Schultza wygadywały w sprawie krzyży w miejscach publicznych widać, że wojna cywilizacji dopiero się zaczyna. Zanosi się, że palikociarni im tam raczej nie przybędzie, co jest optymistyczne.
Pozdrawiam
Prześlij komentarz