Grał kiedyś w reprezentacji ZSRS taki piłkarz Eduard Strielcow. Zgodnie z nazwiskiem – napastnik, zdolny bestia niesłychanie. W drużynie narodowej debiutował w wieku 17 lat zdobywając w dwóch pierwszych meczach hat-tricki. Rok później został najlepszym futbolistą Kraju Rad, zaś w następnym roku na igrzyskach w Melbourne - mistrzem olimpijskim. Okrzyknięto go „rosyjskim Pele”.
O piłkarskim geniuszu Strielcowa przekonała się boleśnie polska drużyna, która na neutralnym stadionie w Lipsku rozgrywała z Sowietami mecz decydujący o awansie do MŚ w Szwecji w 1958 roku. Już na początku spotkania, w jednym ze starć Rosjanin doznał bolesnej kontuzji, a ponieważ ówczesne przepisy nie przewidywały zmian Strielcow pozostał na boisku kuśtykając przez kilkadziesiąt minut gdzieś przy linii bocznej. Nasi ignorowali kalekę myśląc, że grają praktycznie przeciwko dziesiątce Sowietów. Kiedy w 30 minucie na naszym polu karnym, w stronę Stefaniszyna toczyła się leniwie piłka, dopadł ją Strielcow i huknął do siatki. W rezultacie Polacy przegrali ten mecz 0:2 i do Szwecji nie pojechali. Ale nie pojechał tam również Eduard Strielcow…
Był bowiem z tym piłkarzem pewien feler. Największa gwiazda Kraju Rad grała w Torpedo Moskwa, klubie nielubianym przez ówczesne władze. Oczkiem w głowie sowieckiego establishmentu były wtedy dwie inne drużyny stołeczne: Dynamo Moskwa i CSKA Moskwa (wówczas CSK MO Moskwa). Pierwszy klub, który za swojego patrona miał kiedyś samego Feliksa Dzierżyńskiego był pod opieką Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, drugim dowodziło Ministerstwo Obrony, czyli armia. Można więc sobie wyobrazić frustrację przedstawicieli wymienionych resortów, kiedy w meczach ligowych Strielcow mijał zawodników ich drużyn niczym slalomowe tyczki. W dodatku robił to piłkarz z jakiegoś tam klubu fabrycznego ZIL – tak nie mogło być!
Eduard dostał propozycję zmiany barw klubowych, co wtedy nazywało się nakazem Ale piłkarz pozostawał niewzruszony. Nie dlatego, by Strielcow jakoś specjalnie władzy nie lubił, bo przecież wtedy nie można było ot tak sobie władzy nie lubić. On po prostu bardziej od władzy lubił swój klub Torpedo Moskwa. Kiedy nie pomogły groźby i prośby, sprawy w swoje ręce wzięło KGB. Nie chcesz grać u nas, to nie będziesz grać nigdzie. I dokonano dzieła zniszczenia piłkarza. Zorganizowano prowokację i sfabrykowano dowody, na podstawie których oskarżono Strielcowa o brutalny gwałt. Wyrok sądu – 7 lat w obozie pracy. Komunistyczne gazety mogły pisać: Zobaczcie kim naprawdę jest Eduard Anatolijewicz Strielcow.
Po powrocie z obozu Eduard odrodził się jako piłkarz i w 1965 roku zdobył ze swoją drużyną Torpedo Moskwa mistrzostwo ZSRS. Można napisać, że w ten sposób zemścił się na swoich prześladowcach. Po pewnym czasie okazało się także oficjalnie, że nie był winny zarzucanego mu czynu. Strielcow grał w piłkę do 1970 roku, a później zajął się szkoleniem najmłodszych w swoim ukochanym Torpedo.
Na koniec, żeby uprzedzić ewentualne pytanie, dlaczego ja tu piszę o jakimś ruskim futboliście, to odpowiem od razu: od kilku dni mi ten Strielcow po głowie chodzi…
GDYBY PAN COGITO WYRUSZYŁ W DŁUGI MARSZ
-
*Jeśli wybierasz się w podróż*
*niech będzie to podróż długa, wędrowanie pozornie bez celu, błądzenie po
omacku, żebyś nie tylko oczami ale także dotyki...
1 rok temu
3 komentarze:
abstrahując od kontekstu w jakim tę historię wkładasz, Rzepko, to musze przyznać, że to interesujace samo w sobie
czy wiesz coś rzepko co sie dzieje z blogiem Junony?
poprostu ograniczyła dostęp, czy to jakaś inna sprawa?
pozdrowienia
Witaj Anno,
nie wiem dlaczego dostęp do bloga Junony jest ograniczony. Mimo że ostatnio pisała rzadko też jestem tym zaskoczony.
Ale bywa na s24, widzę tam jej komentarze, zauważyłem też zmianę na jej tamtejszym blogu, więc chyba nie stało się nic niepokojącego...
Pozdrawiam serdecznie
PS. Szeptanki oczywiście szkoda :(
Prześlij komentarz