Ewa Kopacz - niczym żubr z reklamy (Kolej Na Żubra) - poszła w Polskę. I co? Okazuje się, że mamy bardzo zaradną panią premier. Potrafi wsiąść do pociągu, przejechać kilka stacji, zamówić coś do jedzenia w „Warsie”, a być może jest nawet w stanie samodzielnie kupić bilet.
Kto wie, może niedługo wszyscy bossowie Platformy Obywatelskiej nabędą podobnych umiejętności? Mogą być im one przydatne, gdy stracą dostęp do służbowych limuzyn. Na razie szlak przeciera Ewa Kopacz, która wskazała swoim partyjnym kamratom także alternatywną dietę wobec ośmiorniczek, sushi, carpaccio i kawioru: - Trzeba przyznać, że w „Biedronce” warzywa są super – wypaliła w najlepszym czasie antenowym. I tak oto premier Polski została ambasadorem „Biedronki”.
Być może to pod jej wpływem część działaczy PO porzuciła knajpę „Sowa i Przyjaciele” dla „Biedronki” właśnie: - Jakbyśmy się czepiali tak tych ośmiorniczek, to jakbyśmy weszli to „Biedronki”, to naprawdę proszę mi wierzyć, że za 13 złotych, bo ostatnio sprawdzałem – wyznał Michał Jaros z wrocławskiej PO.
Można tanio? Można! Nie trzeba od razu wywalać na kolację z publicznej kasy 1352 złote – niczym Sikorski z Rostowskim. Wiele wskazuje na to, że portugalska sieć dyskontów może okazać się nową ścieżką kariery dla działaczy PO. Ponoć Stefan Niesiołowski złożył już swoje CV do działu marketingu i promocji a wraz z nim hasło promocyjne, które jesienią ma pojawić się na bilbordach: „Najlepszy szczaw i mirabelki tylko z Biedronki”.
Jednak nie samym szczawiem człowiek żyje. Czasami chciałoby się zjeść także kaszanki. Tak, jak pani premier, która podczas przedwyborczego błąkania się po kraju trafiła na Święto Zalewajki w Buczko koło Brzezin. A tam, jak nazwa imprezy wskazuje, główne danie menu, to kaszanka.
- Chciałam kaszankę, ale zabrakło – wyznała Kopacz ze smutną miną, przeżuwając słodką bułkę wyciągniętą z torebki.
- Strażacy zgłodnieli, to ją wymietli! - krzyknął ktoś z tłumu. I ja się nie dziwię, od pięciu lat chłopaki podwyżki nie widzieli, to i wymietli. Niektórzy to może nawet nie pamiętają, jak słodka bułka smakuje. Ostatecznie, jeśli premier była bardzo głodna, to mogła sobie zamówić pizzę z dostawą przez BOR, jak jej kolega Radosław Sikorski.
Żeby nie było, że Ewa Kopacz zajmuje się tylko konsumpcją, warto zwrócić uwagę na jej ostatnią inicjatywę. Premier bowiem postanowiła zająć się nawałnicami, burzami i trąbami powietrznymi. Orzekła, że to z winy PiS i Jarosława Kaczyńskiego, nawiedzają nas te wszystkie nieszczęścia. I w trybie pilnym nakazała im (nawałnicom itp.) opuścić Polskę. Nakaz wchodzi w życie z chwilą ogłoszenia, a więc w tej właśnie chwili.
Leo
Tekst i dymek: sochaczewianin.pl
Kto wie, może niedługo wszyscy bossowie Platformy Obywatelskiej nabędą podobnych umiejętności? Mogą być im one przydatne, gdy stracą dostęp do służbowych limuzyn. Na razie szlak przeciera Ewa Kopacz, która wskazała swoim partyjnym kamratom także alternatywną dietę wobec ośmiorniczek, sushi, carpaccio i kawioru: - Trzeba przyznać, że w „Biedronce” warzywa są super – wypaliła w najlepszym czasie antenowym. I tak oto premier Polski została ambasadorem „Biedronki”.
Być może to pod jej wpływem część działaczy PO porzuciła knajpę „Sowa i Przyjaciele” dla „Biedronki” właśnie: - Jakbyśmy się czepiali tak tych ośmiorniczek, to jakbyśmy weszli to „Biedronki”, to naprawdę proszę mi wierzyć, że za 13 złotych, bo ostatnio sprawdzałem – wyznał Michał Jaros z wrocławskiej PO.
Można tanio? Można! Nie trzeba od razu wywalać na kolację z publicznej kasy 1352 złote – niczym Sikorski z Rostowskim. Wiele wskazuje na to, że portugalska sieć dyskontów może okazać się nową ścieżką kariery dla działaczy PO. Ponoć Stefan Niesiołowski złożył już swoje CV do działu marketingu i promocji a wraz z nim hasło promocyjne, które jesienią ma pojawić się na bilbordach: „Najlepszy szczaw i mirabelki tylko z Biedronki”.
Jednak nie samym szczawiem człowiek żyje. Czasami chciałoby się zjeść także kaszanki. Tak, jak pani premier, która podczas przedwyborczego błąkania się po kraju trafiła na Święto Zalewajki w Buczko koło Brzezin. A tam, jak nazwa imprezy wskazuje, główne danie menu, to kaszanka.
- Chciałam kaszankę, ale zabrakło – wyznała Kopacz ze smutną miną, przeżuwając słodką bułkę wyciągniętą z torebki.
- Strażacy zgłodnieli, to ją wymietli! - krzyknął ktoś z tłumu. I ja się nie dziwię, od pięciu lat chłopaki podwyżki nie widzieli, to i wymietli. Niektórzy to może nawet nie pamiętają, jak słodka bułka smakuje. Ostatecznie, jeśli premier była bardzo głodna, to mogła sobie zamówić pizzę z dostawą przez BOR, jak jej kolega Radosław Sikorski.
Żeby nie było, że Ewa Kopacz zajmuje się tylko konsumpcją, warto zwrócić uwagę na jej ostatnią inicjatywę. Premier bowiem postanowiła zająć się nawałnicami, burzami i trąbami powietrznymi. Orzekła, że to z winy PiS i Jarosława Kaczyńskiego, nawiedzają nas te wszystkie nieszczęścia. I w trybie pilnym nakazała im (nawałnicom itp.) opuścić Polskę. Nakaz wchodzi w życie z chwilą ogłoszenia, a więc w tej właśnie chwili.
Leo
Tekst i dymek: sochaczewianin.pl
2 komentarze:
Witaj R.,
W ślady Szydło poszło straszydło.
Traci Donka, traci Bronka, została jej tylko Biedronka.
Pozdrawiam serdecznie
Witaj E,
Duda - Szydło, Duda - Szydło,
wypłoszymy to straszydło...;-)
Pozdrawiam Pelargoniowo!
Prześlij komentarz