niedziela, 17 listopada 2013

Uwaga na portfele!

Pewnie każdy z nas, jeśli nie znalazł cudzego, to przynajmniej raz w życiu zgubił własny portfel. Mnie zdarzyło się jedno i drugie. Moje portfele, jeśli do mnie wracały, to już opróżnione z wartościowej zawartości.

Jeden z nich znalazł hydraulik w jednej z byłych moich redakcji, gdy naprawiał zapchaną spłuczkę w toalecie. To wydarzenie zmusiło mnie do weryfikacji przekonania, że wszyscy dziennikarze to uczciwi osobnicy. Wszak portfel musiał buchnąć mi ktoś z redakcji.
Dobrze, że przy okazji mnie nie zabił. Bo i takie przypadki wśród żurnalistów się zdarzały. Serb Włado Taneski był dziennikarzem kryminalnym z 20 -letnim stażem. Czytelnicy z ciarkami na plecach śledzili jego relacje o seryjnym mordercy -  „potworze z Kiczewa", który terroryzował miasto. Mordercą okazał się on sam.

W Polsce mordercy wśród dziennikarzy także się zdarzali i zdarzają. Na przykład Zygmunt Bielaj vel Iwan Ślezko, zabójca (w 1970 roku) doktor Stefanii Kamińskiej z Płocka, był wcześniej redaktorem „Gazety Poznańskiej”. Mówiło się, że reporterem czasopisma „Fakty i Mity” jest Grzegorz Piotrowski, morderca ks. Jerzego Popiełuszki. Miał rzekomo pisać pod pseudonimem.

W czerwcu wspominałem w tym miejscu o mrocznej przeszłości redaktora naczelnego jednego z tzw. tygodników opinii. Okazuje się, że może on mieć więcej na sumieniu niż przypuszczałem. Ponoć od lat ukrywa prawdę o swoich związkach ze zorganizowaną przestępczością w Polsce, a prokuratura w Szczecinie właśnie wznowiła śledztwo w sprawie jego rzekomego udziału w podwójnym morderstwie w 1993 roku.

Wolałbym osobiście, aby dziennikarzami zostali ludzie bez podobnych zarzutów  i skłonności do zła. Po prostu, aby były to osoby wyróżniające się uczciwością.
Ale ta ostatnia właściwość nie jest raczej cechą konkretnych grup zawodowych, czy nawet narodowości. Choć reporterzy magazynu „Reader's Digest" przeprowadzili test, który zdaje się ma wykazać, że są narody bardziej i nieco mniej uczciwe.

W ramach eksperymentu rozrzucili oni 192 portfele na ulicach 16 miast Europy, Ameryki Północnej i Południowej oraz Indii.  Sprawdzano także uczciwość mieszkańców Warszawy. Każdy portfel zawierał: nazwisko i numer telefonu komórkowego, fotografię rodzinną, kupony, wizytówki i równowartość 50 dolarów. Co sprawiało, że nie było trudno odnaleźć właściciela.

Jak wynika z testu, najuczciwsi są  mieszkańcy Helsinek - oddali aż 11 z 12 porzuconych tam portfeli. Testu na piątkę nie zdała jednak Warszawa, tu – podobnie, jak w Londynie -  oddano 5 portfeli. Dla porównania w Moskwie -  7. Najgorzej wypadła Lizbona, tam oddano tylko 1 portfel, w dodatku znaleźli go  Holendrzy. Drugi od końca był Madryt – 2 zwroty. Jakby na osłodę, w madryckim metrze znaleziono we wrześniu portfel Amerykanina z czekiem na 2 miliony dolarów. Znalazca oddał go policji.

U nas też zdarzają się  takie przypadki.  Pod koniec września czternastolatek znalazł na ulicy w Jasienicy (śląskie) portfel. Była w nim równowartość 20 tysięcy złotych, karty do bankomatu z numerami PIN oraz dokumenty. Chłopak zaniósł zgubę na policję, która odnalazła właściciela - obywatela Ukrainy.
- Jak się jest uczciwym, to nie przechodzi przez myśl, żeby sobie to wziąć. Ktoś ciężko na to pracował – stwierdził Filip Pierzyna, który znalazł portfel.
A mógł przecież zrobić tak, jak jego rówieśnik, w tej anegdocie.
Nastolatek dzwoni do radia:
- Znalazłem portfel, jest w nim pięć tysięcy złotych i dowód niejakiego Mariana Nowaka.
- Jak możemy pomóc w tej sytuacji? - pyta prowadzący audycję.
- Możecie zadedykować mu jakąś piosenkę?

Janusz Szostak


2 komentarze:

  1. Witaj R.,

    Przypomniała mi się wyliczanka z czasów, kiedy chodziłam do podstawówki: "Trele morele, chowajcie portfele - wycieczka z POprawczaka!"

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. E.,
    największa banda, która dorwała się do naszych portfeli właśnie zmienia skład osobowy...

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń