Czy jest możliwe, żeby młoda kobieta nie wiedziała, kim jest ojciec jej dziecka? Owszem, takie rzeczy się zdarzają. Czy jednak ktoś uwierzy w bajeczkę, że pani psycholog - do tego kandydatka do Parlamentu Europejskiego - nie miała pojęcia, że jej kochanek to jeden z najgroźniejszych gangsterów w Olsztynie?
Predator, to ksywka Grzegorza M., skazanego w 2004 roku na 12 lat więzienia pod zarzutem kierowania grupą przestępczą o charakterze zbrojnym i podżegania do zabójstwa członka konkurencyjnego gangu. Predator był uznawany za prawą rękę Orzełka, szefa jednej z kilku grup przestępczych, jakie na przełomie wieków działały na Warmii i Mazurach. Oficjalnie Orzełek wspólnie z bratem bliźniakiem prowadził w Olsztynie agencję towarzyską, ale równocześnie walczył o wpływy na rynku narkotykowym.
Wojna gangów
Przejawem tej walki na śmierć i życie było zastrzelenie w 1999 roku jego brata bliźniaka, którego zabójca pomylił z Orzełkiem („Milczenie ruskiego killera”, Reporter nr 7/8).
Żeby stawić czoła konkurencji, Orzełek wraz z Predatorem weszli w układ z Trollem - przywódcą innej grupy, zajmującej się również porywaniem przedsiębiorców i członków ich rodzin (nadzór nad nią, jak wyznał słynny świadek koronny ps. Masa, sprawował „stary Pruszków”). Zadaniem Predatora było kontaktowanie się z dilerami narkotykowymi i nakłanianie ich do współpracy z grupą Trolla. Gdy się na to nie godzili, byli bici.
W tym czasie pół Olsztyna trzęsło się ze strachu, zwłaszcza, że wojna gangów przyniosła ofiary śmiertelne. Wreszcie zjednoczone siły biznesmenów i organów ścigania doprowadziły do ujęcia i skazania sprawców zabójstw, napadów i handlu narkotykami.
Predatorowi udało się uciec za granicę, ale poszukiwany międzynarodowym listem gończym został zatrzymany w Czechach. Cała seria procesów zakończyła się wyrokami od 10 do 25 lat pozbawienia wolności. Sąd uznał Grzegorza M. winnym udziału w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnej, zajmującej się rozprowadzaniem narkotyków. Nie udało się udowodnić, że współkierował gangiem, choć – jak stwierdziła w uzasadnieniu sędzia – byli świadkowie, którzy domniemywali, że był prawą ręką Orzełka.
Słynne ksywki
Udało się natomiast udowodnić podżeganie do zabójstwa członka konkurencyjnej grupy. Na przełomie 2000 i 2001 roku Troll, Orzełek i Predator zaplanowali zabójstwo Truskawy, szefa rywalizującego z nimi gangu narkotykowego.
Predator skontaktował się z potencjalnym zabójcą, ps. Chemik, któremu dostarczył broń i amunicję. Wykonawca wyroku był jednak dilerem narkotykowym i nie zdobył się na zastrzelenie Truskawy. Zgłosił się do Centralnego Biura Śledczego i powiadomił o zleceniu – w zamian za status świadka koronnego. W sumie Predator dostał 12 lat więzienia, zaś Orzełek o rok więcej.
Sprawa była głośna medialnie i ksywki gangsterów fruwały po mieście, jak jaskółki przed deszczem. Po kilku latach pseudonimy Orzełka i Predatora znów wróciły na łamy gazet za sprawą Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia na Rzecz Bezpieczeństwa. Jego prezes Tobiasz Niemiro zaalarmował opinię publiczną, że pierwsi gangsterzy w sprawie porwań wychodzą na wolność. Co prawda – wbrew niektórym enuncjacjom prasowym – obaj nie mieli zarzutów o uprowadzenia, ale byli mocno związani z grupami uprawiającymi ten proceder. Orzełek wyszedł w grudniu 2011 roku, a Predator w lutym 2012 roku.
Olsztyńscy biznesmeni byli zdruzgotani wiadomością, że groźni przestępcy wychodzą z więzienia, a policja nic o tym nie wie!
- Nie ma takiej możliwości, żeby policja inwigilowała wszystkie osoby opuszczające zakłady karne. Nadzór nad nimi sprawują sąd i sądowi kuratorzy – odpowiadał na wspólnej konferencji prasowej komendant wojewódzki policji nadinsp. Józef Gdański. Dodał jednak, że każdy niepokojący sygnał policja potraktuje poważnie. Publicznie zadeklarował też, że w razie konkretnego niebezpieczeństwa, możliwe będzie wdrożenie programu policyjnej ochrony zagrożonych osób.
Pokazowa akcja CBŚ
I oto - dokładnie dwa lata po deklaracji komendanta - 8 kwietnia 2014 roku funkcjonariusze CBŚ, po spektakularnej akcji zatrzymali na ulicach Olsztyna przestępcę, którym okazał się Grzegorz M., ps. Predator. Prokuratura Okręgowa wydała oświadczenie, że już od grudnia 2013 roku prowadzi śledztwo w sprawie prania brudnych pieniędzy i oszustw podatkowych. W sumie zatrzymano siedem osób podejrzanych o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej. Fałszowały one dokumentację związaną z obrotem paliwami płynnymi. W ciągu roku sprowadziły z krajów Unii Europejskiej 1100 cystern z paliwem, które odsprzedano innym odbiorcom po cenach znacznie niższych od rynkowych. Bez odprowadzania podatku, czym narażono Skarb Państwa na ponad 30 mln zł. I te - pochodzące z nielegalnego źródła - pieniądze wprowadzano potem do obrotu finansowego. Podejrzanym o kierowanie grupą jest Grzegorz M., dobrze znany policjantom i prokuratorom jako Predator.
I tu pojawił się wątek – śledczy zabezpieczyli telefon należący do Mai Antosik, kandydatki Twojego Ruchu Europa Plus w wyborach do Parlamentu Europejskiego z okręgu warmińsko-mazursko-podlaskiego. Taką wiadomość potwierdziła rzecznik policji, która jednak „dla dobra postępowania” więcej nie mogła ujawnić. Okazało się, że CBŚ zatrzymało też auto, którym jeździła kandydatka i które należało do Predatora. Prokuratura przyznała, że właśnie w tym aucie znajdował się telefon komórkowy, zabezpieczony dla sprawdzenia wykonanych z niego połączeń.
Na te doniesienia zareagowała Maja Antosik wydając oświadczenie, że z zatrzymanym łączy ją relacja czysto prywatna – po prostu jest ojcem jej dziecka. „Nigdy nie ograniczałam mu kontaktu z dzieckiem, w związku z tym w naturalny sposób utrzymywaliśmy ze sobą kontakt” – napisała dodając, że zatrzymany samochód należy do łotewskiej firmy, w której Grzegorz M. jest zatrudniony. Samochód został zatrzymany „w celu potwierdzenia właściciela”. Ale ona w żaden sposób nie jest związana z toczącą się przeciw niemu sprawą. „Grzegorz M. w mojej obecności nigdy nie zachowywał się w sposób, który stawiałby go w złym świetle lub sugerował, że jest zamieszany w jakąkolwiek nielegalną działalność, dlatego też chciałabym wierzyć, że zaszło jakieś nieporozumienie. Z uwagi jednak na fakt, że śledztwo ciągle jest w toku, nie chciałabym tej sprawy więcej komentować” – napisała w oświadczeniu.
Kandydatka milczy
W uwagi na to, że było to oświadczenie mało przekonujące, a Maja Antosik z chwilą startu w wyborach powszechnych stała się osobą publiczną, 25 kwietnia wysłaliśmy dodatkowe pytania na adres podany na jej stronie internetowej. Jedno z nich brzmiało: „Kiedy i w jakich okolicznościach poznała Pani Grzegorza M. (tu pełne nazwisko)? Czy to była znajomość związana z Pani zawodem psychologa?” Jedna z lokalnych gazet zacytowała bowiem informatora, który powiedział: „Pani Maja wiedziała doskonale, czym zajmuje się Predator i za co wcześniej siedział. Poznała go w kryminale, gdzie prowadziła zajęcia resocjalizacyjne”.
Na swojej stronie wyborczej partnerka Predatora opublikowała biogram, w którym podała, że ukończyła studia na kierunku pedagogika terapeutyczna i pedagogika resocjalizacyjna. Obecnie jest doktorantką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego na wydziale nauk społecznych, od niedawna także prezeską stowarzyszenia działającego na rzecz dzieci i kobiet. Prywatnie szczęśliwa mama półtorarocznego Wiktorka.
Do chwili oddania tego wydania do druku, nie otrzymaliśmy odpowiedzi ze sztabu wyborczego Mai Antosik.
Marek Książek
Fot 1. Zatrzymanie Predatora/ fot Policja
Fot 2. Zdjęcie ze strony internetowej Mai Antosik
Tekst pochodzi z najnowszego wydania magazynu REPORTER - już w sprzedaży
Witaj R.,
OdpowiedzUsuńNie wiem, co na ten temat mam napisać, po prostu ręce opadają.
Pozdrawiam serdecznie
E.,
OdpowiedzUsuńdobrali się w tej palikociarni jak w korcu maku:
jeden ma na sumieniu wymuszenia rozbójnicze, inny proces za podrabianie znaków firmowych na torebkach, także bohaterka tego reportażu pasuje do towarzystwa jak ulał.
Pozdrawiam serdecznie
Kamil się doigra
OdpowiedzUsuńSzok ze jeszcze jest Radną
OdpowiedzUsuń