Dramat Ukrainy trwa, coraz częściej padają opinie o możliwym podziale tego kraju. To, co jeszcze niedawno wydawało nam się nierealne, teraz się staje namacalne. Jeśli ktoś jeszcze sądzi, że kształtowanie się Europy mamy już za sobą, to chyba teraz przestał mieć takie złudzenia.
To, co często powtarzałem, się potwierdza: Rosja nigdy nie zrezygnuje ze swych dawnych obszarów wpływów, a naiwni są ci, którzy sądzą, że polityka uległości przyniesie nam jakieś korzyści. Co najwyżej może przynieść kolejny rozbiór.
Co dziś spotyka Ukrainę, jutro może spotkać Polskę. To wcale nie jest taka odległa perspektywa, szczególnie, gdy prześledzi się polskie media, w których zaczęli brylować „specjaliści” od spraw międzynarodowych spod znaku sowietyzującej lewicy. A to prezydent Kwaśniewski się wypowie, a to „demokrata” Miller zostanie zaproszony do studia. Po nich generał Dukaczewski wyrazi swą opinię, następnie Koziej.
Tak się zastanawiam, co może oznaczać dobór tych postaci do komentowania bieżących wydarzeń na Wschodzie?
Czyżbyśmy byli na coś przygotowywani?
Tomasz Połeć
Witaj R.,
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia - podziękuj Alex:)
Chociaż nie przepadam za Ukraińcami i mam swoje powody, życzę im jak najlepiej, ponieważ ich sprawa jest także naszą sprawą.
Na pewno nie chcemy być sąsiadami putinowskiej Rosji, a najtrudniejsze jest teraz przed Ukrainą. Oby nie poszła tą drogą, co Polska.
Pozdrawiam serdecznie
cały czas słychać o tym, że rozbiór Ukrainy a to rozbiór Polski. A może też byśmy się zainteresowali zdobyczami terytorialnymi? Powiedzmy chociaż tak do Lwowa. Wiem, że brzmi to obrazoburczo, ale jak nie teraz to kiedy?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj E.
OdpowiedzUsuńPrzekazałem, dzięki :)
Serdecznie pozdrawiam
@Przemek,
OdpowiedzUsuńno, ale może należałoby z tym poczekać przynajmniej do momentu, jak się nasza dyplomacja zmieni...;)
Pozdrawiam